Jazda w przyszłość. Rozmowa Kamila Galusa z Pawłem Harlenderem

KG: Cześć Paweł! Jak rodził się pomysł na „Nielegalne kopie”? Czy poza cybernetyczną i cyberpunkową stroną debiutu kryje się też chęć obrania własnej, unikalnej drogi kiedy, umówmy się, „role” są już mocno obsadzone?

 

 

PH: Elo, Camillo! Ja wiem, czy te role są aż tak mocno obsadzone? Może nam się wydawać, że tak jest, bo nie widzimy, co jest za horyzontem i ile krzeseł jest jeszcze wolnych. Z każdym dniem w tempie wykładniczym wesoło rośnie zasób danych i liczba możliwości.

No słuchaj, chęć obrania własnej drogi, mówienia swoim głosem była zawsze jednym z priorytetów. Nie ma dla mnie sensu robienia sztuki inaczej niż po swojemu. Trzeba szukać własnych rozwiązań, odwołując się oczywiście do dokonań poprzedników, kopiując, kradnąc bezczelnie, dokonując licznych grabieży. Montując jednak po swojemu.

Ale według mnie sens wielu przedsięwzięć, nie tylko artystycznych, rozbija się nie o to „co”, a „jak”. Chodzi o styl i podejście. I odświeżanie tematów, pokazywanie ich w nowych ujęciach, za pomocą form adekwatnych do danych czasów. Tematyka obrazów „Gwiaździsta noc” Van Gogha czy „Wielka fala” Hokusaia nie zaskakuje, jest wręcz typowa. To forma przesądziła o tym, że te dzieła zostały zapamiętane. Wielu autorów przede mną dotykało kwestii cybernetycznych, technologicznych itd. Ale o ile mi dobrze wiadomo nikt nie zrobił tego w taki sposób jak ja.

Pomysł na „Nielegalne kopie” rodził się stopniowo. Szukałem pomysłu na spójny, konceptualny projekt. Najpierw interesowałem się projektem MKUltra – prowadzonych w latach 50. i 60. przez CIA mocno kontrowersyjnych eksperymentach na ludziach, mających zbadać możliwości kontroli ludzkiego umysłu przy użyciu LSD, bodźców elektrycznych, form percepcji podprogowej itd.

Stąd już blisko do Huxleya i jego „Nowego wspaniałego świata”. Akurat mniej więcej w tym czasie Netflix wypuścił bardzo fajną ekranizację tego klasyka antyutopii. To chyba – jeśli dobrze pamiętam – dość szybko wyewoluowało u mnie w chęć stworzenia jakiegoś spójnego, zamkniętego uniwersum, rządzącego się swoimi prawami. Coś, co zbyt rzadko ma miejsce w poezji i chyba zbyt często w prozie. Lata uprawiania poetyckiego odpału sprawiły, że wizja postawienia sobie granic i wprowadzenia ograniczeń wydała mi się zajebiście atrakcyjna.

Zacząłem zatem konstruować ten świat, zgłębiając dziedziny, które wydały mi się przydatne pod względem książkowym, ale również życiowym. Zacząłem poznawać cyberpunka. Pierwszy raz w życiu obejrzałem „Łowcę androidów”, „Akirę” czy „Ghost in the Shell”, których klimat mocno mnie wciągnął. Zacząłem też czytać popularnonaukowe książki, pamiętając, że ważną częścią science fiction jest science. Oprócz tego miałem wokół siebie ludzi związanych z tematami sztucznej inteligencji, uczenia maszynowego, programowania czy genetyki, którzy potrafią rozmawiać o nich w sposób przystępny i wciągający, co również mocno przełożyło się na moją zajawę.

Lubię piec mnóstwo pieczeni na jednym ogniu. Myślę, że proces dochodzenia do tej książki jest doskonałym tego przykładem.

 

KG: Znając twoje poprzednie publikacje i perfo, zaskoczyła mnie tematyka „Nielegalnych kopii”, ale tak jak wspomniałeś – czuć tego stonerowego Harlendera, który aż kipi i wylewa się po wersach. Zdecydowanie montujesz po swojemu. Zdradziłbyś, jak na konstruowanie poszczególnych tekstów wpływał research? Mówisz, że nie ważne „co”, ale „jak”. Nie da się jednak ukryć, że podejmowany temat jest Ci bliski. Mamy 99 problemów i galopująca nauka jest jednym z nich? Bijesz na alarm? Czy podczas researchu zmieniłeś zdanie na jakiś temat?

 

 

PH: Research, który zrobiłem, w kluczowy sposób wpłynął na konstrukcję tekstów. Jestem przekonany, że gdybym czytał inne książki, oglądał inne filmy i słuchał innej muzyki, to po prostu napisałbym inną książkę.

Z pewnością nastąpiło u mnie mocne przesunięcie na linii biokonserwatyzm–transhumanizm, w kierunku tego drugiego. Nabawiłem się wiary w postęp, naukę i technologię. Nieraz pewnie naiwnej, ale to już czas zweryfikuje.

Dowiedziałem się o wielu wspaniałych technologiach, które w przyszłości mają sporą szansę ulepszyć i ułatwić nasze życie (jednocześnie je komplikując i utrudniając). Albo które już to robią. Bo jak mówi klasyk – przyszłość już jest, tylko nierówno rozdystrybuowana. Dowiedziałem się o wspaniałych, kochanych robotach wykorzystywanych na salach operacyjnych i ratujących ludzkie życie. Które w określonych sytuacjach są lepsze – bo bardziej precyzyjne – od ludzi. Dowiedziałem się o autonomicznych samochodach, które powodują na drogach mniej wypadków niż ludzie. O sztucznej inteligencji (AlphaZero), która chociaż ogrywa czołowych graczy w go, to jednak pozwala jednocześnie tym samym skompromitowanym graczom rozwinąć się i osiągnąć wyższy poziom. Oczywiście jest jeszcze wiele kwestii (moralnych, prawnych) do rozwiązania i tkwi w tym wszystkim wiele ryzyka (np. poważne zagrożenie jeszcze większego rozwarstwienia społecznego). Ale kto nie ryzykuje, ten się nie rozwija.

Na naszym literackim podwórku, zwłaszcza poetyckim – choć to się zmienia – o wiele powszechniejsza jest krytyka postępu, biokonserwatyzm. To również znajdziesz w mojej książce. Ale oprócz tego jest tam też autentyczne zachłyśnięcie się progresem. Są tacy, którzy chcieliby czytać ten mój cały transhumanizm jako ironiczny. Nie do końca tak jest.Wiersz „Tsunami” jest absolutnie nieironiczny, jest szczery. Prezentuje część mnie, która autentycznie chciałaby tego wszystkiego, o czym tam piszę.

Bicie na alarm jest jednym z elementów tomu. Oczywiście mam na uwadze kwestie kryzysu klimatycznego i środowiskowych oraz społecznych konsekwencji gwałtownego rozwoju. O nich również piszę. Dlatego w książce pojawia się pato apo, czyli patologiczna apokalipsa, dlatego wszyscy najwięksi emitenci stają twarzą do słońca. Ale oprócz tego widzę wiele szans i możliwości związanych z tym rozwojem. Uważam, że nauka może nam pomóc w rozwiązaniu wielu problemów, z którymi się dzisiaj mierzymy.

Owszem, zmieniłem zdanie na parę tematów. Choćby temat szkodliwości żywności GMO po lekturze „W królestwie Monszatana” okazał się dużo bardziej kompleksowy i niejednoznaczny (i upolityczniony) niż mi się wcześniej wydawało. Okazuje się, że lęk przed GMO wynika po części z nagonki i niewiedzy, może wręcz – jak twierdzi autor Marcin Rotkiewicz – propagandy. I że to diabelskie GMO to coś, co mogłoby pomóc w walce z głodem – bo pozwala stworzyć odmiany roślin odporne na suszę albo pasożyty, zatem umożliwia hodowlę w miejscach, które się pod to dotąd nie nadawały, i daje możliwość ograniczenia użycia pestycydów.

Modyfikacje genetyczne u ludzi to kolejny gruby temat. Absolutnie rewolucyjna metoda CRISPR/Cas9, o której jest jeszcze stosunkowo cicho, ma mieć większy wpływ na rozwój ludzkości niż upowszechnienie się Internetu czy publikacja „Manifestu komunistycznego”. Jest to metoda umożliwiająca bardzo prostą i bardzo precyzyjną edycję genów. Podobno przypomina edycję tekstu w dokumencie tekstowym. Wciąż jest wiele niewiadomych, ale można sobie wyobrazić, jakie możliwości, i jakie zagrożenia to za sobą niesie. Wizje z filmu „Gattaca – szok przyszłości” przestają w jej kontekście być tak bardzo abstrakcyjne. To już się dzieje.

Montowanie w ludzkich baniach implantów również po głębszym researchu okazuje się nie takim strasznym diabłem, jak się go czasem maluje. Projekty typu Neuralink Muska to fascynujące i pobudzające wyobraźnię rzeczy. Takie sytuacje jak to, że już dzisiaj zaczyna się leczyć w ten sposób depresję – wszczepiając implant, który wysyła impulsy elektryczne i stymuluje odpowiednie obszary mózgu. Strach przed nowymi technologiami to coś naturalnego, towarzyszył również pojawieniu się pociągów, TV czy Internetu. Oczywiście, że to zmienia nasze pojęcie o tym, czym jest człowiek. Tylko że ono się nieustannie zmienia. A jeżeli te zmiany i ta cała biotechnologia pozwala nam zmniejszyć skalę ludzkiego cierpienia lub nieszczęścia, to chyba nie jest aż tak źle.

 

KG: Masa zrobiona, więc pogadajmy o rzeźbie. Skąd wziął się w „Nielegalnych kopiach” Jay-Z? Dlaczego forma w którą ubrałeś swoje wiersze i charakterystyczny przelot przypomina raczej dokonania D12, a nie choćby Chief Keefa? Jaką rolę odgrywa, w tym całym cyberpunkowym stilo, zaczerpnięte z początku lat dwutysięcznych flow? To celowy zabieg? Mam przeczucie, że miejscami chcesz by twój cyber był takim delikatnie kwaśnym futuryzmem widzianym z perspektywy X lat wstecz. Czytając „Nielegalne kopie”, miałem wrażenie, że zaraz zapuka do mnie obsypany złotem Ice Cube i Snoop Dogg z dobrze już ugruntowaną pozycją w świecie hip-hopu, by zaproponować niestandardowy trip w co prawda wysłużonym, ale dalej imponującym lowriderze. Mam wrażenie, że niektóre z przekmin mocno bazują na twoich doświadczeniach sprzed co najmniej dwóch dekad. Czy filmy jak „Matrix” lub przywołana już „Gattaca” byłyby dobrym tropem? Skąd ten „hołd” dla 00′? Grove street. Home, czy E.T. home phone?

PH: Powiem Ci szczerze, że nie pamiętam, w jakich dokładnie okolicznościach powstał wiersz „99 kompów”. Prawdopodobnie chodziłem z Jayem na słuchawkach, w głowie mając te wszystkie technologiczne kminy, i powstało to jako wypadkowa tego, co miałem w głowie i na słuchawkach.

Sporo zawdzięczam rapowi i całej kulturze hip-hop i jako twórca, i jako człowiek. Rap był dla mnie kluczowym wsparciem w najbardziej stromych i dennych okresach mojego życia. Czasem był moim trzecim rodzicem. Czerpałem i czerpię z niego ogromne pokłady energii i witalności.

Dlaczego D12, a nie Chief Keefa? Pewnie dlatego, że tego drugiego w ogóle nie kojarzę, a tych pierwszych owszem 🙂 Zwłaszcza Eminemem mega się jarałem. Absolutnie utożsamiałem się z wkurwem & buntem w jego tekstach. Imponowało mi to, że był totalnym freakiem i jechał równo po wszystkich. I miał kozackie teledyski. Dzięki niemu i paru innym gościom na słuchawkach mogłem czuć się jakoś w miarę znośnie w czasie ponad czteroletniej emigracji w UK. Ten okres mocno mnie ukształtował. Najadłem się tam niczym mizerii wyalienowania & wykluczenia, co znacząco na mnie wpłynęło (E.T. home phone!). Różnorakie echa tego słychać do dziś. Dzięki temu po powrocie do kraju mogłem na nowo docenić coś, co dla kogoś, kto nigdy stąd na dłużej nie wyjechał, może być przezroczystą oczywistością – możliwość porozumienia się z kimś, z kim dzieli się język, kulturę, mentalność.

Dzięki rapowi zacząłem czytać literaturę i podjąłem decyzję o powrocie do kraju i rozpoczęciu studiów kulturoznawczych. Tak więc mam poczucie, że wiele temu rapowi zawdzięczam. I mam mnóstwo wersów wyrytych w bani niczym pacierz, tak że budzę się z nimi w uszach i na ustach. Jest to język, który mam w krwiobiegu. Było więc dla mnie naturalnym napisanie książki takim językiem i z takim flow. W moich poprzednich próbach poetyckich też to było, tylko że gubiło się w potoku innych inspiracji. Tu postanowiłem to wyekstrahować. Był to sto pro świadomy wybór.

Rap=poezja, człownieniu, a raperzy to są liryczni mordercy. Gdyby Mickiewicza dzisiaj wygrzebano i nie wiedziałby nic o naszym podziale sztuk, miałby wyjebane w to, czy jego spadkobiercy robią książki czy krążki. Jarałby się tak samo Belmondo, jak i Matwiejem.

Czy mój flow faktycznie jest z dwutysięcznych? Hmm, po części niewątpliwie tak. Bo ja po prostu mówię wersami, które od lat mam wyryte w bani, czasem nawet nieświadomie się nimi posługując. Tak więc zdecydowanie można tam usłyszeć Snoop Dogga, Kanye Westa, Peję, Eminema, Tego Typa Mesa, Ostrego czy Laikike1’a, których intensywnie mieliłem w UK (ale też pewnie mnóstwo nierapowych rzeczy jak Grabaża z Pidżamy Porno czy Kazika). Z Drugiej jednak strony w trakcie pisania „Nielegalnych” słuchałem mnóstwo współczesnego (t)rapu. W pierwszych wersjach książki z cytatów wyskakiwali Zdechły Osa, Shafter, Guzior, R.A.U., Quebo czy Pezet. Niektóre odniesienia do nich są bardziej czytelne, inne mniej. Bankowo teksty muzyczne mocno ukształtowały mój flow, język itd. W stopniu nie mniejszym niż sama literatura.

Inspiracje są różne, pochodzą z różnych okresów. Przede wszystkim zależało mi, żeby ta hiphopowa nawijka była wyraźna i czytelna, tak że nie jest dla mnie ważne, czy komuś to skojarzy się to z ‘00 czy ‘22. To już kwestia doświadczeń muzycznych i ucha. Ważne jest dla mnie, żeby jasne było, z jakiej rodziny się wywodzę. Mam ambicję tworzenia pomostów. Chciałbym tworzyć interakcje pomiędzy białkami! I ten pomost poezja–rap jest dla mnie mega ważny. Pozdro spoken word!

No tak, „Matrix” zdecydowanie, ale nie chodzi tu o jakąś nostalgię. To jest po prostu w pewnym sensie coraz bardziej aktualny film. Jak już mówiłem – implanty wszczepiane w mózgu, stymulujące za pomocą impulsów elektrycznych wybrane obszary mózgu i zwiększające możliwości kognitywne to coś, co już się dzieje (podobnie Neo uczył się walczyć, będąc podłączonym do maszyny). I tworzenie wirtualnych, alternatywnych rzeczywistości (VR, metaverse), które są tak samo realne jak ta tutaj rzeczywistość. Czym jest rzeczywistość, jeśli nie sumą odczuć, wrażeń? Czym są odczucia, wrażenia, jeśli nie interpretacją impulsów elektrycznych dokonywaną przez mózg? I która to „ta tutaj” rzeczywistość? No właśnie. I to jest przyszłość.

 

KG: Pozostańmy na chwilę przy przyszłości. Co planujesz? Pytam głównie w kwestii drugiej książki, ale też o inne projekty – zarówno graficzne, jak i muzyczne. Powiedz, jaka u ciebie kmina. Gdzie się widzisz, hehe, za pięć lat?

Planuję pozostać aktywnym wytwórcą. I być blisko innych aktywnych wytwórców. Za pięć lat to, wiesz, ja mogę nawet strugać ciupagi albo robić kierpce. Nie mam pojęcia, czym dokładnie będę się wtedy zajmował, ale jestem przekonany, że będzie to coś związanego z twórczością jakiegoś sortu. Cokolwiek będzie dawało mi wtedy satysfakcję i spełnienie. Nie lubię robić rzeczy z przyzwyczajenia. Sam dla siebie pozostaję mocno nieprzewidywalny. Póki co planuję rozwijać się jako grafik i jako pisarz. W planach są kolejne książki. Nie tylko poetyckie, bo chciałbym też zająć się jakąś prozą. W końcu od prozy zaczynałem. Jeśli zaś chodzi o poezję, to na ten moment myślę o drugiej książce jako eksploracji tego co zwierzęce, pierwotne, biologiczne i naturalne. A przynajmniej chciałbym odbić od technologii w jakimś zupełnie innym kierunku. Zobaczymy.

Jeśli chodzi o muzyczne projekty, to przede wszystkim zamierzam nagrać kilka bengierów do wierszy z „Nielegalnych”, czyli wyrwać te teksty z kartki, i zrobić pod nie jakieś szalone klipy. Jestem w kontakcie z wieloma zdolnymi muzykami. Uczę się montażu filmowego. Zobaczymy, co z tego będzie. Tak czy inaczej radziłbym mieć te projekty na oku i uchu 😉 Bankowo nadejdzie taki czas w moim życiu, że zajmę się poważniej muzą. Wypatruję go z ekscytacją, ale ufam maksymie „wszystko w swoim czasie”.

No i planuję krakowską premierę „Nielegalnych” w stylu mocno-muzyczno-performatywno-imprezowym. Mam nadzieję, że niedługo będę mógł podać więcej informacji. Jeszcze wcześniej książka będzie miała premierę na festiwalu Miłosza w Pałacu Potockich (7 lipca o 14:00), na którą zapraszam so much.

 

KG: Pablo, jestem po to, by prawdę przynieść ci. Twarda bania i zaciśnięte pięści. Jeśli chcesz strugać ciupagi, dasz radę, ale słuchaj pierwszej części. Wszystkie bzdury utopione w studni. No to pytam – jesteśmy zbyt zajęci nudą, przyczyną, znasz temat? Teraz i tutaj prawdziwa poezja z duszy, serca, gardła. Lecisz bez strachu po swoje? Harlender to jest to. Chcesz kontynuacji czy zjednoczenia? Harmider klasyk czy jednak nielegal? Klimat, w którym trzeba być jakimś i siedzieć w apartamencie. Jak kupić nielegalne kopie? Uzyskasz majestatyczny poziom?

Mic check. No słuchaj, lecę tutaj jak łapię bucha, w powietrzu jucha, ja tu zostaję do jutra. W ścieku gruda, za rogiem grupa, jak chcesz gluta, to wciągaj. Jestem tylko przelotem, czasem cwaniakiem, zawsze przewiewem, ej. Żądam kontynuacji, chcę zjednoczenia, Harmider klasyk, Harmider nielegal. Łapy tłuste od prawdy, gęba pełna prawilności. Poluję na prawdę, pluję światłem, gdzie ściema. Harlender powietrze, Harlender gleba. Morda nie szklanka, nie ma dna. Ciupag struganie jest fajne. Ej. Morda nie szklanka, do połowy pełna. Ciupag struganie jest tajne. Ej. Poezja – kocham ją i jej nienawidzę, ze spiętych łaków szydzę, szlafmyce, ja wybrzydzam, dlatego połowy z was nawet nie czytam. Lecę bez strachu, ze strachem, jeden chuj, ja mam wyjebane na strach. Okrążam penthouse. Jestem jak John Malkovich razy sto, dla ciebie Slim Harlender. I’m Harlender, yes, I’m the real Harlender, All you other Harlenders, are just imitating, So won’t the real Harlender, please stand up? Kolejno odlicz. Harlender1 – pogromca analogowych kanciarzy. Harlender2 – moduł samospalenia na sztosie. Harlender3 – supermoce w kiblu. H4 – odławiacz szczurów. H5 – obłąkany bańkarz (still). H6 – permanent future. Harlender wierzę w niego. Perpetum debile. Perspektywy płynne. I <3 Harlender so much from all of my heart fuck him fuck Harlender so much from all of my life. Witamy w pokoju duplikacji. Witaminy w pokoju. I want a sequel, I want reunification, Harmider classic, Harmider illegal. Poetry will always stop. Stop the show. Always stop poetry, fuck hip-hop and swing your paw, whatever you say, the nuggets won’t get it anyway. I want a sequel, I want reunification, Harmider classic, Harmider illegal. Honey, we will be late. Czy uzyskam majestatyczny poziom? Kurwa, a czy golem to taki Gollum, tylko bardziej gliniasty oraz dziabnięty? Chcę sequel, chcę zjazdu, klasycznego Charmiderka, nielegalnego Charmidera. Poezja zawsze się trzyma & zatrzyma. Niech ktoś zatrzyma to przedstawienie!!!! Zawsze przestawaj poezję, pieprz hip-hop i machaj łapą, cokolwiek powiesz, samorodki i tak tego nie pokumają. Chcę sequel, chcę zjazdu, klasycznego Charmidera, nielegalnego Charmidera. Nielegalnych kopii nie da się kupić, trzeba je mieć w sobie (https://wbp.shoparena.pl/pl/p/Harlender-Pawel-Nielegalne-kopie/764). O nudzie nic nie wiem, tyle ci mogę powiedzieć. Nie znam tematu, mordziaty. O nudzie cisza. Jebać łaków, JAZDA Z KURWAMI. Twoja prawda nas wyzwoli. To jest poezja, to są emocje. Chcę kontynuacji, chcę zjednoczenia, Harmider klasyk, Harmider nielegal. Poezja zawsze stop. Stop rewia. Jebać hip-hop, JEBAĆ WEED, krytyków i szacowne gremia, jebać Simona i machanie łapą. Co byś nie powiedział, głąby i tak nie załapią. Chcę kontynuacji, chcę rozpierdolenia, Harmider klasyk, Harmider nielegal. Lecimy w kosmos, misie, czy ktoś jeszcze ma wątpliwość?

 

KG: Zero wątpliwości. Dzięki za rozmowę, Paweł! Ostatnie słowo należy do ciebie.

 

PH: Utnubu. Dzięki milion, Kamillllllllllllllllllllllllol!!!!!!!!!!111111111111111111101010100110101010100110100010101010101111000101111111110011010101110101001001101010010100010110100100100010000001010010101010101010101011100101010100110101001010100100010101010101101100011000110010110101001010100101010101010101010101010001111001010101010101010