Giętkie cząstki techno i grudki ziemi. Rozmowa Patrycji Sikory z Martą Szumną-Mitek i Kamilem Kawalcem

Wiersz jest brudem” czy pachnie oliwką Bambino? Jakie są Wasze wiersze?

MM: Wiersz pachnie tak, jak czytelni(cz)k(a) wywącha. Wolałabym nie nadawać im cech olfaktorycznych – wystarczy, że je napisałam. Idźcie, sprawdźcie, napiszcie mi, czym tu wam czuć.

KK:  Żadnym, a zarazem oboma naraz. A tak w ogóle, to najpierw są cząstką, która wchodzi w interakcje z innymi pobliskimi cząstkami i z tej reakcji tworzona jest energia. Ta z kolei wpływa na znajdujące się w otoczeniu substancje, materiały, ingeruje w ich czas, rozciągliwość, giętkość, głębokość, miękkość, prędkość… Nie ma żadnej energii. Są tylko konotacje, asocjacje i „inne grube akcje”.

Czy Wasze książki to zaplanowane koncepty czy raczej pchli targ?

MM: Należę do teamu cluttercore. Prawda: czasami zazdroszczę innym konceptów, projektów i słów kluczowych, bo to ładnie spina twórczość, ale cóż – oddaję kontrolę sile piszącej.

KK: Wieża gabba to plątanina kopnięć, skoków, rytmu i miejskiej życióweczki. Kiedyś w Domu Literatury we Wrocławiu brałem udział w spotkaniu autorskim z Rafałem Wosiem wokół jego książki „To nie jest kraj dla pracowników”. Pamiętam, że po spotkaniu zapytałem go, czy może podać jakiś jeden cel, konkretne zastosowanie tej książki, na co odpowiedział, że jest to „podręcznik samoobrony przed ekscesami kapitalizmu”. Tym samym pomyślałem, że w celach roboczych powinienem przybrać jakiś statement i stało się nim, że wieża to książka do czytania przed pójściem do klubu. Pracę nad zestawem zacząłem około dwa lata temu. Wtedy jeszcze z innym tytułem. Koncept był taki, żeby skupić się na fizyce kwantowej, science fiction i próbie organizacji wierszy wokół kwantów w roli zmyślonych przekaźników znaczeń. Zdecydowałem jednak, że nigdy nie wygrzebię się z tego pomysłu, bo po drodze musiałbym chyba skończyć doktorat z fizyki (śmiech). No więc przekręciłem projekt w strukturę tętniącą acid techno z echami energetycznymi. Mam wrażenie, że dzięki temu łatwiej poruszać się po książce i po rejestrach, jakimi operuję. Zależy mi na egalitarnym odbiorze poezji plus wydaje mi się, że uproszczenie, czyli otrząśnięcie się ze zbędności w wierszach, daje większą możliwość skupienia uwagi czytelnika na konkretnych punktach, obrazach czy połączeniach. Finalnie pozostaje ruch i chyba on w pewnym sensie najwyraźniej organizuje wieżę.

Co jest Wam potrzebne do pisania wierszy? Jakieś specjalne miejsce, obecność osób/przedmiotów, cichy zaułek solo?

MM: Namiastka spokoju ducha (?). Wróciłam do pisania wierszy po tym, jak nieco wyczyściłam swój dysk wewnętrzny. Jakoś nie idzie mi tworzenie, kiedy gapi się na mnie otchłań. ¯\_(ツ)_/¯

KK: Totalnie nie cichy zaułek. Na przykład wiele z fraz, które można znaleźć w wieży, powstało w klubie. Lubię wykorzystywać rzeczy zasłyszane, przesłyszane. Czasem, gdy w techno pojawiają się wokale, to zlewają się one w jeden głos, który mówi jedno konkretne słowo, po czym w chwili rozproszenia uwagi znów staje się on zwykłym zaśpiewem – AaaAeee.

Co Was stymuluje do pisania?

MM: Ten uczuć, gdy nazbiera się za dużo słów i potrzeby rozpoznania. Nadzieja, że dzielenie się dodaje. Frajda z czasu, który przebimbałam nad notesem i wersami.

KK: Kiedyś prędkość, ruch, jakiś kulawy koncept, w którym można by sobie wyobrazić paralelny stan rzeczy. W ostatnim czasie staram się trochę przechytrzyć swoje dotychczasowe bodźce, którymi były stany oderwania, przesłyszenia, przewrotność na rzecz jakiegoś kontrapunktu? Nie wiem, czy dobrze to sobie tłumaczę, bo jest to dla mnie dosyć duże osobiste wyzwanie. Jednak czuję, że jest mi ono potrzebne, żeby wygrzebać się z rejestru na przyszłość.

Jakie są Wasze (nie tylko literackie) inspiracje?

MM: Żeby nie wymieniać pół świata ożywionego i nie, polecę personaliami. Niesamowite baby (nazwa robocza), m.in. Tove Ditlevsen i Jansson, FKA twigs, Chloé Zhao, Courtney Dauwalter, Camilla Engström. Albo miękkie outsiderstwo, przykładowo w wykonaniu Kae Tempest czy Joe Pery. Oraz wszyscy ci dobrzy ludzie tworzący, których mam szczęście spotkać.

KK: To jest chyba dla mnie najstraszniejsze pytanie (śmiech). Zawsze chciałem, żeby inspiracje wychodziły ze mnie bez potrzeby ich omawiania. No, ale nie wiem, czy to jest możliwe. Generalnie inspiracje można podzielić na te do książki, inspiracje ogólne, projekcje inspiracji i inspiracje niespełnione. Np. z tej ostatniej kategorii mógłbym spokojnie wymienić Pynchona. Z przedostatniej film Las Vegas Parano. W drugą wrzuciłbym vibe, po prostu jako wibracje i coś bez czego nie ma opcji. Za to w pierwszym wypadku będą to acid, ruch, rytm, techno, prędkość, wolność, kable, języki, znaczenia, konsonanse…

W swoich wierszach operujecie m.in. rekwizytami z popkultury, to często wielopoziomowe nawiązania społeczno-polityczno-ekonomiczne, ale oczywiście nie tylko. Zdarza się, że przetwarzacie to, co zasłyszane np. na ulicy lub gdzieś w obiegu? Zabieracie sobie czasami frazy z chodnika?

MM: Podejrzewam, że większość z nas uprawia jakąś formę słownego upcyklingu. Notatek mam po kokardę. Jeśli coś we mnie pracuje, to przywłaszczam albo odnajduję podobne do „swoich” frazy gdzie indziej. Badam (sobie) grunt i nie gardzę cudzym kamulcem.

KK: Sir, yes, Sir!

Czy czytaliście ostatnio coś, co było dla Was odświeżające, zaskakujące?

MM: Odświeżająca (a jednocześnie mi bliska) jest perspektywa tworzenia jako efektu ubocznego życia, o której mówi Marta Grunwald w rozmowie z Moniką Glosowitz („Papier w Dole”, nr 1/2022). W wywiadzie mowa również o niepisaniu/twórczości w formie innej niż pisemna, ale np. satysfakcji z budowania domu. Na marginesie lektury „Koali” Lukasa Bärfussa ostatnio sporo myślę o tym, jaką wartość ma wycofywanie się z aktywności oraz nieproduktywność.

*Trzeba przyznać, że powyższe rozkminki nie pomagają przy towarzyszącym debiutowi syndromie oszustki.

KK: Andrzej Szpindler i jego „Źrebię puchacza i tabloidu”.

Czy w ramach nagrody pocieszenia warto wylądować w wieży gabba?

MM: Jeszcze jak, ale tylko z zapasem chałki. Jeśli warto, to jest wszystko w porządku i niech się to trzyma. Dobry przekaz leci!

KK: Jeśli komuś zależy na przetransponowaniu sensów do zmiennych częstotliwości, to jak najbardziej!