Nikodem Lazurek

Skok
Zwierzęta
Ręka
Biznes
Na lipę

Nikodem Lazurek

Urodzony w 1999 r. Niepomielone mięso odpowiedzialne za prezentowanie kolażu cyfrowego w internecie. Wyhodowany w Grudziądzu, zasiada w Poznaniu. Oczekuje poklasku i klepania po plecach. Głównie konsumuje. Publikował w „Stonerze Pol­skim” oraz „Rzyradorze”.

Mateusz Górniak

Coming out

Niedawno umarła Anna Karina [*] i się nie wzruszyłem, nawet nie powzdychałem. Gdyby umarła wcześniej, byłoby inaczej. CTRL + H podpowiada: płaszcz camel gdzie znaleźć??? Taki był mój eks-erotyzm i są na to dowody. Gdyby tylko ktoś znalazł laptopa, na którym rezydowałem w liceum, a którego musiałem w pewnym momencie życia utopić w Zbiorniku Wodnym Dziećkowice. Pochwała przemijalności. Nie pamiętam, a nie chce mi się sprawdzać, ile Anna Karina miała lat. Zbyt jestem zajęty “spektakularnym żegnaniem własnej młodości”. Bo wydarzyło się nie tylko to, że muszę wypełniać druczki i pytać mamę okwestie mojego ubezpieczenia zdrowotnego. Pierwsze frustracje ekonomiczne wobec Poczty Polskiej i Urzędu Skarbowego spadają na miękką głowę chłopaka, który właśnie postanowił zmienić orientację seksualną z odmrażania sobie uszu na produkowanie, a potem przeżywanie in real time teorii spiskowych. Jeśli wiecie co mam na myśli z in real time. I z tymi uszami, proszę, nie każcie mi wyjaśniać moich powiązań. Najpierw wziąłem sobie tę nową orientację seksualną zmaterializowałem jako potężną śrubę i ją zeżarłem, a potem w in real time przeżyłem true romance. Posłuchajcie, love story w 10 aktach: 

1)przychodzi do mnie neo-Kermit, czyli ten żabol z dziwną szczeną z reklamy VIVUS.PL;

2) chce mi się z nim ruchać w pozycjach, o których fantazjowałem jeszcze w liceum; 

3) on woli pogadać, a ja jeszcze nie wiem, że może to być tak fajne; 

4) zostajemy kolegami, znajdujemy na śmietniku fotele. Siedzimy w nich tygodniami i jemy wyłącznie cookie crips z ciepłym, waniliowym mleczkiem; 

5) chcielibyśmy się z tych foteli, jeśli jest tutaj miejsce na dygresję, zapytać o powiązania poety i redaktora Patryka Kosendy[1] z zamachami na WTC 11 września 2001, czyli hahaha, sory za kolejną dygresję, w urodziny mojego ojca. Pamiętam, oglądał telewizor i jadł tort, a ja miałem pięć lat w edypalnym układzie sło­necznym; 

6) czy da się opowiedzieć biografię samymi teoriami spiskowymi? Trzy teorie spiskowe generują jedną konstruującą cię emocję; 

7) moją też; 

8) pamiętajcie, wciąż sie­dzę z neo-Kermitem na fotelu i podtrzymujemy teorię, że nasze spotkanie to true ro­mance; 

9) teraz pragnę opowiadać o swoim szczęściu; 10) i nie boję się mówić o swojej odwadze. PS. DYMAĆ KOLEGÓW PRĄDEM SPEKULACJI I SPISKU TO KOCHAĆ NA­PRAWDĘ.


[1] – Kosenda jest tak duży,

– Kosenda jest tak nostalgiczny,

– Kosenda jest tak w 2001,

– Kosenda zawiera cały 2001,

–Kosenda to też (i, i…) WTC.

Mateusz Górniak

Rocznik 1996. Internowany za przedrzeźnianie starych bab, defensywny pomocnik Reprezentacji Mocy, daje głos w prozie i dramaturgii. Publikował między innymi w „Wakacie”, „Wizjach”, „Małym Formacie”, na stronie Wydawnictwa J. Redagował „Stonera Polskiego”, współpracuje z 01 gallery. 

Miłosz Hołody

kliknij aby zobaczyć ruchomy rysunek.
kliknij aby zobaczyć ruchomy rysunek.
Ruchomy rysunek Miłosza Hołody
kliknij aby zobaczyć ruchomy rysunek.
ruchomy rysunek Miłosza Hołody
kliknij aby zobaczyć ruchomy rysunek.

 

 

Miłosz Hołodyabsolwent filozofii na Uniwersytecie Rzeszowskim, obecnie doktorant. Przygotowuje rozprawę doktorską poświęconą poezji wizualnej w przestrzeni. Interesuje go współczesna kultura wizualna, eksperymentalne formy literackie oraz badania nad praktykami codzienności. W swojej twórczości porusza się płynnie między sztukami plastycznymi i literaturą. Zrealizował trzy wystawy indywidualne: Cukierki ze słów (RIK, 2017), Angielski spacer (WiMBP w Rzeszowie, 2018), Pij swój uśmiech (KBP, 2019) oraz brał udział w kilku wystawach zbiorowych. Publikował  rysunki, ilustracje i wiersze w magazynach: „Cegła”, „Helikopter”, „Inter-”, „Stoner Polski”, „Drobiazgi”, „Rzyrador”. Był uczestnikiem Pracowni Otwartej Biura Literackiego (2018). Zajmuje się rysunkiem eksperymentalnym. 

Rafał Gawin

MANIFEST JAKO MANII FEST. REWANŻ ZA MONSTRUM MENSTRUACJI

Nie zrozumcie mnie źle.
Ale nie próbujcie też zrozumieć mnie dobrze. Nie mam wam nic więcej do
okazania. Okazy to gatunki ginące. Ginąć jest rzeczą polską. Nie widzę czegoś,
co nie istnieje.

Jestem manifestem
mężczyzny, który poświęcił męskość dla ludzkości, nie korzystając z niej w
kluczowych momentach, dlatego szybko został zdemaskowany i pochowany na
cmentarzu próżności.

Jestem manifestem
pożytecznego idioty, który ma wrogów po to, żeby nie mieć zbyt wielu
przyjaciół; bliskie relacje bolą, gdy nie zgadzają się odległości na mapie
pożądań.

Jestem manifestem
byłego katolika i obecnego Polaka, który woli izolację, choćby z kablem
podsłuchowym, jeśli tylko ma zapewnione pierwotne rozrywki; niech mnie zobaczą!
– powtarzam się, krzycząc z szafy.

Jestem manifestem
autora pustki, która nawet wystawiona na sprzedaż jest nielegalna.

Jestem dobrą partią,
partią razem, czyli osobno, ginącym gatunkiem w genderze, umiejącym odmawiać
marksistowskie pacierze w dobrej niewierze pracy z socjalnej tacy, po
gwarantowanym odchodzie, po wegańskim kotlecie, więc bez energii i odnowy eko
biol-chem, choćby na trans-parytecie.

Jestem anarchią zerwaną
z drzewa, przywiązanym buldogiem buldożera i konserwą turystyczną w paszczy puszczy,
za trzysta na każdym rogu; sam się wydalam, by przetrwać w tym, czym jestem,
czyli jem.

Jestem kolaboracją z
systemem znaków w zamkniętym obiegu, gdzie czystość ceny intencji osiąga się
poprzez współzawodnictwo w nienarzucającym skojarzeń pośrednictwie; gdzie
wygrywa ekonomia retrokolesiostwa, którego wazelina już wyschła, więc wygląda
niczym spiż; liż chuja, liż, poprawności apolityczna.

Jestem Panem Kleksem,
który zostawiając niespieralne ślady, zaznacza swoją obecność w dyskusji o
molestowaniu i gwałcie, również symbolicznym; wrabiany w bezustanne erekcje
stoję trochę z boku, nie skacząc, jak mi nasrają do życiorysu.

Jestem dzieckiem
tropiącym goryla we mgle, po wypadku papierowego samolotu; ognia! brzozy! kozy!

Jestem drzewem życia i
poznania, z którego Noe zbudował arkę, a Lech nowy mit założycielski
cywilizacji śmierci.

Jestem upadkiem muru
berlińskiego, wolnomularzem, który szuka czułych miejsc do budowy nowych ścian,
nowych nie-wież.

Jestem unią europejską
pełną narodowych socjalistów, która zjada się od środka ustami obcych handlarzy
roszczeń.

Jestem milczącą planetą
w ostatnim krzyku mody, kręcę się w kółko na rozlanym mleku, które w poprzednim
wcieleniu było wazeliną.

Jestem władcą much,
który uprawiając seks na pająka, plącze się w zeznaniach, obciążających innych
superbohaterów.

Jestem bohaterem
możliwości wyspy, który stracił nadzieję na indywidualne tonięcie.

Jestem bohaterem
paragrafu 22 i innych paragrafów w zawieszeniu, który wymyśla własne wojny, by
je przegrać na medal.

Jestem bohaterem braku,
który nie zrozumiał nadmiaru, dlatego postanowił unicestwić wszelką
wystarczalność.

Jestem romantykiem
chwytającym dzień za piersi, by mieć czym oddychać, przy braku kondycji, pionu
i innych stałych granic; rozmawiam o gwiazdach, które widzisz podczas
szczytowania nocą.

Jestem magnesem na
cipki, zamontowanym w widocznym miejscu, by przyciągał tym, że wystaje, i
pozwalał się ocierać przy każdym kocim ruchu.

Jestem światowym
seksizmem, któremu od nadużyć odpadła gęba penisa.

Jestem światowym feminizmem,
któremu od nadużyć odpadła gęba antypenisa.

Jestem trzecią drogą,
trzecią połową i trzecią nogą, nie trawię golizny, połykam ją w całości, chyba
że są same ości, z zepsutej od dupy ryby.

Jestem wrakiem w
wietrznym wyścigu, torebką po herbacie wyssaną z dobrego smaku i porzuconą w
błocie.

Jestem językiem, który
się wije, zwinięty w rulon jak plik bezwartościowych banknotów,
przypominających o wielkiej i dumnej przeszłości liczbą zer, zer na horyzoncie
intelektualnym.

Jestem powtórzeniem
wulgaryzmu, które nie znika wraz z echem zaproszenia do wspólnej zabawy, tylko
drąży, drąży, aportuje i abortuje, taki podkład i pokład, składka i wkładka,
wykładnia, która się wypierdoli sama, jak ostatnia sprawiedliwa wśród braków
narodów świata.

Jestem kiczem końca,
który wymyślił kolega po klawiaturze, zanim to było modne, a ja – w roli rzepa
– tańczę na jego ogonie w hipsterskiej klubokawiarni.

Jestem dzidą świtu,
która nie miała gdzie utkwić, chybiła, zanim ją pochłonął prorok mrok, pierwszy
krok w dymie ze zgliszcz.

Jestem powodzią
tysiąclecia i nic, naprawdę nic nie pomoże, jeśli moja nienawiść nie znajdzie
ujścia w jakimś czerwonym morzu; prymasie, psikutasie, znajdź mi es, którym
syczysz, gdy zabieram ci powietrze przez kręgi w zbożu i romby na swetrze.

Jestem potopem, który
po nas choćby, ale najpierw się paliło i nie zaciągało, więc nie ma czego
gasić, pragnienia się znoszą i nie znoszą, taka równia pochyła jak twoja była w
ulicznej awanturze w sztucznej skórze, po piórze.

Kiedy zieję ogniem,
jestem ogniem z paszczy salonowego lwa, smoka na baby, baby boom i shower power
golden life; kiedy mówię ostro, z ustami pełnymi odwróconych pochlebstw, daję
się zapalić i zgasić niczym, niczym tani znicz, paraolimpiada, parabuch,
pociąg, obciąg i ciąg – polityczna rozrywka dla ubogich ciałem.

Kiedy leję wodę, jestem
wodą, która niczego nie niszczy ani nie oczyszcza; kiedy mówię konkretnie i
wprost, jestem kamieniem z płyty nagrobnej, przeznaczonej do zniszczenia i
oczyszczenia, które symbolizuje; tonę za miliony, w obliczu denominacji.

Kiedy zakopuję was w
ziemi, jestem ziemią i kręcę, każdy następny obrót to odwiert w poszukiwaniu
piekła; z truchłem ropuchy ropy, która nie zamieniła się w księżniczkę, bo
pocałunek sprzedała w ramach akcji #MeToo, gdy moc truchlała, a w majtkach
zamiast skrzeku pojawił się skrzep.

Kiedy lecę z wiatrem i
tracę oddech, jestem wiatrem i oddechem, zyskuję coś więcej, akt, który nie
śnił się laryngologom poszukującym niebieskich migdałów: mogę się zrównać z
nicością na usługach pustki w wielkim przestworze braku, gdzie każda
nieobecność jest usprawiedliwiona jak śmierć z nudy; obłuda hipokryzji i
hipokryzja obłudy.

Mamy to, więc licytujmy
się od początku!

Rafał Gawin – (urodzony w 1984 roku) – poeta, recenzent, redaktor, korektor i sekretarka „Arterii”, konferansjer i reanimator kultury. Wydał arkusz Przymiarki (2009) i dwujęzyczną książkę poetycką WYCIECZKI OSOBISTE / CODE OF CHANGE (2011). Tłumaczony również na język bułgarski i rosyjski. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Dzienniku Łódzkim”, „Odrze”, „Tyglu Kultury”, „Opcjach”, „Kresach”, „Frazie”, „Red.”, „Portrecie”, „Wyspie”, „Wakacie”, „Cegle”, „Kalejdoskopie”, „Kronice Miasta Łodzi” oraz Na grani. Antologii wierszy łódzkich debiutantów (2008), antologiach Połów. Poetyckie debiuty 2010 (2010), Anthologia2# (2010) i Co piłka robi z człowiekiem? Młodość, futbol i literatura (2012). Mieszka w Łodzi, gdzie pracuje jako instruktor w dziale imprez Domu Literatury.

Martyna Łogin-Trenda

1. Casablanka

zawsze będziemy mieli
park Görlitzer
w Berlinie
sierpniowym popołudniem
kiedy dwóch dilerów
napierdalało się
wpadając przy tym na przechodniów
a my na ławce
celebrowaliśmy naszą miłość
i niemiecką policję w akcji

2. Echnida

za zamkniętymi drzwiami
szepty ścian
matka konsumuje
wszystkimi ustami
z ogonem pociętym
na torebki
narzeka na młodzież
swoje dzieci

3. Pod nożem

Proszę,
niech wróci ta, która patrzy,
silna
dzięki związaniu.
Przyjemne ciepło,
ciało,
syn wina i katedry.
Wydziedziczony
z ucieczki.
Jak mogę chronić skórę
przed tym dotykiem?
Otoczyć ją
zimnym żelazem?
Wychodzę naprzód. Tracę
dłoń.

Martyna Łogin-Trenda – urodzona w 1991 roku absolwentka Politechniki Łódzkiej. Publikowana w m.in. „Arteriach” i „Magazynie Materiałów Literackich –  Cegła”. Laureatka ogólnopolskich konkursów poetyckich. Współuczestniczy w projektach fundacji Atelier Improwizacji.

Witold Pozorski

Przyszedłem pana zabić

Przyszedłem pana zabić.

A kim ty, kurwa, jesteś?

Dobre pytanie, można by nakręcić o tym film, napisać parę książek, ale teraz przyszedłem pana zabić. Pańska egzystencja wyprzedza esencję. U mnie jest odwrotnie.

Jak to? Wczoraj widziałem się z kumplem, a teraz gadam z tobą. Po to jestem tutaj. Moja esencja też wyprzedza egzystencję.

Tak, być może.

Jeśli pan zabije mnie (a nie zabije), to będzie to przejaw wolnej woli, a jeśli ja zabiję pana, to będzie to przejaw sensu.

W każdym razie ja pańską egzystencję kończę. Taka jest moja esencja

Witold Pozorski – urodzony w 1997 roku w Gdańsku, mieszka w Sopocie. Filolog polski, menedżer, motocyklista. Poeta, animator kultury, współorganizator Festiwalu literackiego Fala Poprzeczna. Do tego Polak, katolik i alkoholik, podobnie jak jego młodzieńcza fascynacja, Władysław Broniewski. Od komunizmu jak najdalej, jak najbliżej za to poezji i mocnych wrażeń. Wcześniej niepublikowany ani nienagradzany i wstrząsająco tym niezmieszany.

Nikodem Lazurek

Kobieta
Pionki
Rozwój sytuacji
RTV AGD
Zły pies

Nikodem Lazurek – (urodzony w roku 1999) niepomielone mięso odpowiedzialne za prezentowanie kolażu cyfrowego w internecie. Wyhodowany w Grudziądzu, zasiada w Poznaniu. Oczekuje poklasku i klepania po plecach. Głównie konsumuje. Publikował w „Stonerze Polskim” oraz „Rzyradorze”.

Ryszard „Sidor” Sidorkiewicz

Mała kolekcja wielkich dzieł

Edvard Munch – Krzyk

[   (!)   ]

Leonardo da Vinci – Mona Lisa

[   . ,   ]

Pieter Bruegel – Ślepcy

[        ]

Władysław Podkowiński – Szał uniesień

[   O!   ]

Jan Matejko – Biwa pod Grunwaldem

[   +V–   ]

Paul Gauguin – Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?

[   ???   ]

Stanisław Ignacy Witkiewicz „Witkacy” – Autoportret

[   W (c+)   ]

Salwador Dali – Trwałość pamięci

[   ~   ]

Siergiej Pierow – Trojka

[   111   ]

Hans Memling – Sąd Ostateczny

[   !§!   ]

Amadeo Modigliani – Portret Jeanne

[   j   ]

Pablo Picasso – Guernica

[   + + + + + ! + +   ]

Michał Anioł – Stworzenie Adama

[   a ← B   ]

Jan Matejko – Hołd pruski

[   p/P   ]

Jan Matejko – Poczet królów i książąt polskich

[   [k44]   ]

Pieter Bruegel – Pejzaż z upadkiem Ikara

[   ,   ]

Edgar Degas – Absynt

[      N%N ]

Józef Chełmoński – Bociany

[   ”  ji   ]

Salwador Dali – Płonąca żyrafa

[   ‘h’ K k   ]

Andy Warhol – Puszki z zupą firmy Campbell

[   cccccccccccccccccccccccccccccccc   ]

Giorgio de Chirico – Wielkie wnętrze metafizyczne

[   [   ]   ]

Diego Velázquez – Trzej muzykanci

[   ∮∮∮   ]

Tadeusz Makowski – Dwaj mali przyjaciele

[   △△   ]

Andriej Rublow – Matka Boska Włodzimierska

[   хМ   ]

Francisco Goya – Rozstrzelanie powstańców madryckich

[   Y   ]

Eugène Delacroix – Wolność wiodąca lud na barykady

[   !L!   ]

Claude Monet – Plaża w Trouville

[   Ф ф   ]

Édouard Manet – Śniadanie na trawie

[   89³9   ]

Hieronim Bosch – Wędrowiec

[   ¿ ?   ]

Maurice Utrillo – Ulica Marcadet

[   > s <   ]

Jerzy Duda-Gracz – Babie lato

[   ∞ ”   ]

Stanisław Wyspiański – Planty o świcie

[   Yy . w . yY   ]

Michelangelo Caravaggio – Ekstaza św. Franciszka

[    fV   ]

Ryszard „Sidor” Sidorkiewicz – góral spod Jasnej Góry. Studiował filologię bardzo bliskowschodnią oraz rodzimą. Uczy i się. Nigdy nie był w RPA, USA ani w PSL. Dużo pisze i pali. Z powodu klauzuli sumienia oraz przepisów RODO więcej grzechów nie pamięta, niczego nie żałuje i nie obiecuje poprawy.

Ula Sikora

Pragha 001

Pivni lázně
możesz się wykąpać a potem to wypić pycha
jazz cluby w których nikogo bo drogo
knajpy dobrego vojaka Svejka

Trdelniki w śmietniku
Możesz naładować bitej śmietany albo lodów
Apple cinnamon magic
Czego chcesz ci tam nałożymy tylko zapłać

Bezdomna zagląda, ale jej też się przejadły
Schyla się po jakiegoś krakersa

Twórcy tego zegara na rynku wykuto oczy żeby tylko w tym mieście był taki piękny
Turyści robią zdjęcie i idą dalej

Cztery sklepy z pamiątkami na ulicy
W nich sztuczna porcelana i lizaki z trawką
Żeby zrobić znajomym he he ciekawe czy kopnie
Azjaci-sprzedawcy mają smutne oczy

Mały chłopiec wybiega rodzicom na ulicę
Staruszek bez nogi patrzy za nim
Z czułością czy ze strachem ciężko stwierdzić
Przecież nie widzę tu nikogo oprócz siebie

Ula Sikora – urodzona nad morzem w ‘98 roku, studiuje psychologię na Uniwersytecie Gdańskim. Udaje wstydliwą, ale tak naprawdę ciągle pcha się na scenę podczas slamów poetyckich. Jej plan na życie to życie. Chce zarabiać w przyszłości pisząc mowy pogrzebowe, ale takie, żeby wszyscy ryczeli.